środa, 20 marca 2013

1.3.

- Nudno tu w Kuopio - jęknęłam, patrząc przez okno na padający śnieg.
- Nie jęcz, robisz to od godziny. Uszy mi więdną, wiem, że ci się nudzi, wyobraź sobie, że mi też, ale bądź spokojna, chłopcy zaraz wrócą i zobaczysz swojego Andreasa...
- On nie jest mi potrzebny - przerwałam jej, po czym odwróciłam twarz ku oknu, próbując powstrzymać łzy. Laura kucnęła przede mną i spojrzała w oczy.
- Co on ci takiego zrobił?
- W Monachium, po Predazzo spaliśmy razem i się całowaliśmy, a on miał wtedy dziewczynę, o czym dowiedziałam się w Lahti.
- Zemścij się.
- On jest za słodki na zemstę, ale teraz wiesz, że ja i ... - chłopcy weszli do pokoju, przerywając nam -...Jaka jesteśmy tylko przyjaciółmi - zmyśliłam na poczekaniu.
- Dobra dziewczynki. Ubierajcie się cieplutko i idziemy - zacmokał mój brat.
- Zachowuj się debilu - warknęłam do niego. Przebrałam się i wróciłam do grupki.
- To możemy iść - Richard otworzył drzwi i wyszliśmy, ja całą drogę szłam wraz ze Słoweńcami.
- Jaka weź mnie na ręce - zaczęłam jęczeć jakieś sto metrów od skoczni.
- Spadaj Heaven - zaśmiał się.
- Jaka - jęknęłam - Jaka, kochanie, misiaczku mój - zatrzepotałam rzęsami - skarbeczku weź mnie na ręce - Słoweniec się zaśmiał.
- Tak lepiej - skoczek wziął mnie na ręce - gdyby nie to, że nie skacze dobrze, to byś się czołgać musiała - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Głupek - skomentowałam i objęłam go za szyję. Cieszyłam się, że kiedyś byłam zafascynowana Słowenią i uczyłam się ich języka. Dzięki czemu mogłam bez problemu się porozumieć z tymi sympatycznymi skoczkami. Kiedy doszliśmy pod obiekt, z miną męczennika udałam się do domku naszej reprezentacji. Patrząc na Andreasa, zdałam sobie sprawę, jak bardzo mnie dotknęło jego kłamstwo, czy może przekręt.
- Możemy pogadać? - z zadumy wyrwał mnie głos obiektu moich uczuć.
- Ja...jasne - wyjąkałam i wyszłam za blondynem na pole.
- Heaven chciałem cię przeprosić. Przegiąłem z tą akcją z tobą i z Kathrin. Nie do końca wiedziałem, czego chce, a poza tym chciałem być fair wobec Kathrin i nie zrywać z nią przez telefon. Widzisz, jak na mnie działasz Alice, robię takie rzeczy, o które sam bym się nie posądził. Zależy mi na tobie i... - przerwałam mu.
- Andy też mi na tobie zależy - chłopak pochylił się i mnie pocałował, po czym trzymając się za ręce, weszliśmy do domku. Nikt nie skomentował tego, na szczęście. Potem chłopcy trenowali, a ja z Laurą zostałyśmy w domku. Gdy zaczęła się pierwsza seria wzięłam sobie kurtkę Andiego i wyszłam, a by stanąć w dogodnym miejscu. Laura dołączyła do mnie chwilę później w swojej kurtce, ale miała na sobie czapkę, która według moich obserwacji należała do Karla.
- Skacz, skacz, skacz - mruczałam, gdy Andy siedział na belce. Gdy zobaczyłam jak skoczył, od razu ruszyłam do niego. Nie obchodziło mnie nic, tylko mocno się do niego przytuliłam i pociągnęłam za kombinezon, po czym złożyłam pocałunek na jego ustach - nie przejmuj się kochanie - poszliśmy do domku reprezentacji, gdzie zostaliśmy już do końca konkursu. Następnie wróciliśmy powoli do hotelu.
- Zostań ze mną - Andy mnie pocałował, a mnie... mnie coś tknęło, czy to czasem nie jest zbyt szybko. Znamy się krótko. Czy jemu na pewno zależało tylko na mnie, czy może na dostaniu się do moich majtek?
- To za szybko poszło do przodu Andy. Zależy mi na tobie, ale nie znamy się za dobrze. Przepraszam - wyswobodziłam się z jego ramion i wybiegłam z jego pokoju, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. W końcu na korytarzu zatrzymał mnie Jaka.
- Co się stało mała? - pokręciłam głową, czując, że łzy dalej spływają mi po policzkach. Na szczęście Słoweniec wszystko zrozumiał i po prostu mnie przytulił.


____________

16.03.16 - poprawione
628 słów

wtorek, 19 marca 2013

1.2.

Spojrzałam na Andreasa, który właśnie stał i gadał z Richardem, nic się nie zdarzyło od pocałunku, poznałam go lepiej, to jest pewne, ale czy na tyle, aby cokolwiek móc zacząć? Świetnie się dogadywaliśmy, ale to by było na tyle. Dochodziłam jednakże do wniosku, że chyba się zakochałam i to właśnie w tym niebieskookim, młodym skoczku. Patrzyłam, jak Wanker chowa walizki do autokaru, którym wspólnie z drużyną wrócimy do Monachium, skąd każde z nas pojedzie w swoją stronę. Ten tydzień w Predazzo minął szybko, nawet bardzo.

Kiedy autokar był gotowy do drogi, szybko do niego się wpakowałam i zaszyłam w jakimś kącie, słuchając swojej kochanej muzyki. Wiedziałam, że mam dobrze, zauroczyłam się w skoczku narciarskim, tak jak wiele dziewczyn, ale ja go znałam w odróżnieniu od nich. Poza tym nic więcej, nie jesteśmy razem i zapewne nic nie będzie między nami. Zrobiłam na chwilę smutną minkę, co nie uszło uwadze Andiego.
- Co jest? - zapytał, patrząc na mnie uważnie.
- Nic Andreas, nic. - szybko powiedziałam.
- Wracamy już, to dlatego? - Pewnie ma dziewczynę, powiedziałam sobie, a moje oczy zaszły łzami - hej nie płacz - objął mnie i pocałował we włosy - nie płacz maleńka, proszę cię. Czemu płaczesz? - popatrzył mi w oczy, jednocześnie ocierając mi łzy.
- Przywiązałam się do was. Za Laurą już tęsknie i za Karlem. Ja nie chce żebyście mnie opuszczali - kilka łez znowu spłynęło mi po policzkach, a Andy cały czas przytulając mnie do siebie otarł je.
- Przecież zawsze możesz mnie odwiedzić w Rupholding - zaproponował, a ja popatrzyłam się na niego. Tak strasznie miałam ochotę złożyć pocałunek na jego ustach.
- Dobra ludzie chodźcie. Nie jesteście tacy młodzi więc możecie pić - mój brat pokazał nam butelkę wódki, którą jakimś sposobem przemycili. Pewnie Polacy im ją dali w prezencie. Wyswobodziłam się z najprzyjemniejszego uścisku na ziemi i pochwyciłam butelkę, po czym wypiłam trochę i tak spędziliśmy ostatni, wspólny wieczór.

Rano obudziłam się w monachijskim hotelu wtulona w czyjeś ciało, myślałam, że to był mój brat, ale gdy miałam się obrócić na drugą stronę i pójść spać zauważyłam, że to Welli spał sobie obok mnie. Westchnęłam i spojrzałam na Wellingera, cholera, jaki on przystojny. Westchnęłam cicho i nachyliłam się nad nim. Już miałam go pocałować, kiedy ktoś zapukał do drzwi, a ja spadłam z łóżka.
- Cholera - jęknęłam, masując bolący łokieć.
- Żyjesz Heaven? - zaspany Welli spojrzał na mnie z łóżka.
- Nie, umarłam - prychnełam.
- Siema! - mój brat wpadł do naszego pokoju, ale gdy zobaczył nas, to szybko wyszedł z lekkim przerażeniem na twarzy.
- Skoro umarłaś, to może powinienem cię reanimować - zaproponował, wstając z łóżka. I w tym momencie moje biedne serduszko biło milion razy szybciej. Jego mięśnie, jego wszystko. Podniósł mnie i wziął na ręce.
- Andy postaw mnie - pisnęłam.
- A tobie co? - uniósł brew.
- Ja się boje wejść na krzesło w domu, a co dopiero na wysokość tak około 1 metra, jak nie więcej - zapiszczałam, wczepiając się w niego mocno i zaciskając oczy.
- Oj Heaven, Heaven - położył mnie na łóżku - jedno z rodzeństwa kocha być wysoko, a drugie najchętniej nie odrywałoby się od ziemi - mruknął.
- Przeciwieństwa się przyciągają - wymamrotałam i po raz kolejny popatrzyłam się w jego piękne, niebieskie oczy.


_______________

16.03.16 - poprawione
550 słów